10. PRO8L3M - "Art Brut"
Mixtape z elementami muzyki lat 80. i bodajże 70. narobił sporego zamieszania wśród słuchaczy. Różnorodne opowieści nawinięte bez żadnego cukrowania, swoją własnym, barwnym i niepodrabialnym flow. Bity nie są tak różnorodne a można by powiedzieć że w pewnym momencie zlewają się ze sobą. Mixtape najlepiej słuchać od pierwszego do ostatniego kawałka aby zrozumieć jego 'wartość'. Na żadne wyrywki. Z miłą chęcią sprawdzę pełnoprawne LP na którym nie będzie już wpadek które Oskar będzie usprawiedliwiał offbitowym nawijaniem. Bo w niektórych kawałkach widać kolosalne różnice. Warto też dodać że pierwszy mini album tej dwójki był lepszy i konkretniejszy.
9. Rakraczej - "System Crack"
Pozycja pewnie dla wielu zaksakująca ale jak najbardziej słuszna. Rak na tej płycie solidnie płynie po bitach wspólnie tworzonych z Jajem jako Beat Sampras. W porównaniu z obecnym niuskulem tutaj dostajemy dawkę klasycznych bitów które wcale nie są toporne. Wracając do Raka oprócz solidności wszystko to jest wyraziste a zarazem przekonujące. W większości dobry dobór gości a wszystko to okraszone skreczami i cutami od DJ'a Wojaka, DJ'a Haema, DJ'a Kebsa, DJ'a Falcon1, DJ'a Lolo oraz DJ'a Ci$nienie.
8. Mroku - "W Drodze Do Domu"
Po reprezentancie koszalińskiej sceny nie spodziewałem się tak dobrej płyty, choć nie do końca równej. Dostajemy tu całkiem niezłą choć nie robiącej szumu warstwę muzyczną. Co do samego Mroka, można mieć wrażenie że to nie do końca album osadzony w sferze typowo hip-hopowej. Zeru tu mowy o hajsie, żadnych przechwałek. Gospodarz skupił się przede wszystkim na obserwacjach i przemyśleniach dotyczących w głównej mierze człowieka ale nie tylko. Wiele opowieści, storytellingów i koncepcji. W głównej mierze osobista płyta. Zdecydowanie bardziej wartościowa niż większość albumów w tamtym roku. Idealna na jesienne wieczory.
7. Czarny HIFI - Nokturny i Demony
Co mógł zaserwować Czarny przy swojej następnej płycie producenckiej ? Oczywiście kolejną porcję solidnych bitów. "Nokturny i Demony" stoją mniej więcej na tym samym poziomie co poprzedniczka która postawiła wysoki poziom wśród płyt.. Czarny prezentuje tutaj swój własny styl, patenty i brzmienie. Nie da się ich bezpośrednio zaszufladkować. Co najlepsze ? Nic innego jak tracki instrumentalne. Z chęcią posłucham kolejnych kompozycji na następnej producenckiej.
6. Soulpete - Soul Raw
Jednak w tym roku to nie Czarny zrobił najlepszą płytę producencką a Soulpete. "Soul Raw" to kamień milowy w polskim rapie. Piotrek zaprosił na płytę tylko amerykańskich graczy m.in. takie tuzy jak Smif-n-Wessun, Guilty Simpson, Pacewon czy Odisee. Idealnie stonowane, brudne, klasyczne brzmienie z konkretnymi samplami i ociężałymi perkusjami. Zero kopiowania, własna wizja bitów. Goście również nie zawiedli. Wszystko to scala cutami i skreczami DJ Ace. Jest to chyba jeden z najlepszych albumów producenckich na krajowym podwórku ostatnich lat.
5. Kuban - "CoZaMixtape"
Po dołączeniu do "Tour of the Year" postanowiłem sprawdzić powyższy mixtape. Zdecydowanie odkrycie roku. Unikalna stylówka, swobodne poruszanie się po wszelakich bitach co jest domeną dobrego rapera. Zero spiny. Dobrani goście w postaci 2stego, Kuby Knapa, Zetenwupe, Karawana, Wicia czy Essexa urozmaicili ten mixtape. Co więcej, rośnie kolejna znacząca postać na rodzimej scenie. Pozostaje czekać na pełnoprawne wydawnictwo.
4. Spinache - Spinache
Nie spodziewałem się, że postawię Spinacza tak wysoko w swoim rankingu, ale jednak. Płyta w całości wyprodukowana przez niego samego to pozycja wybitnie mainstremowa. Większość utworów śmiało mogłaby hulać w radiu. Oczywiście większość zarzuci Pawłowi kwadratowość nawijki, jednak on z elegancją porusza się po bitach na 'swój' sposób. Można uznać że kreuje on obrazy w świadomości słuchacza a wszystko to wygląda dobrze, przyjemnie i zachowuje estetykę.
3. Ten Typ Mes - Trzeba Było Zostać Dresiarzem
Album przez wielu stawiany w czołówce, ale to chyba przesada. Oczywiście każda płyta Mesa to wysoki poziom ale w tym przypadku wydaje się, że Piotrek na "Kandydatach.. " był delikatnie lepszy. Na "TBZD" gospodarz w każdym utworze zawiera obserwacje dotyczące społeczeństwa. Każdy track jest jakby oddzielnym felietonem. Być może dlatego słuchacze uznają to za genialne. Mes z pozycji tytułowego dresiarza komentuje, drąży czy rozkminia na wszelakie tematy. Janusze, działkowanie, stare choć wiecznie żywe Ikarusy, ochroniarze czy biegacze. Niby jest to jakiś przełom, ale dla mnie nie do końca.
2. Abel - Ostatni Sarmata
Zdecydowanie album zasługujący na miano debiutu roku. Precyzyjnie składane rymy, uniwersalna nawijka, charakterystyczny głos, to cały Abel. Pewnie trzyma głowę na karku. Na bitach Brata Jordaha i DJ'a Pete'a w większości nowoczesnych, uzupełnianych akordeonem czy folklorystycznym chórem brzmi on konkretnie i zdecydowanie. Cały album jest obfity i nasycony, ale zrównoważony. Jednym słowem sarmacki.
1. Tede - #kurt_rolson
Początkowo mogło się wydawać że nie jest to album na miano top 3. Jednak z każdym kolejnym odsłuchem można było odkrywać nowe smaczki, nawet te najdrobniejsze. Przykładowo w utworze "Mirafiori" na końcu mamy cut z tracka South Blunt System. A wszystko to sprowadzało się do coraz większej ekscytacji tym krążkiem. Pomimo ponad 20 utworów album trzyma równy poziom. Muzycznie Sir Michu wspiął się na wyżyny. Podkłady są zróżnicowane. Od bengerów po tracki sentymentalne. Bardzo mało pojawiło się rankingów w których Tede górował nad resztą. A przecież ten krążek jest bardzo dobry. Proponuję przeczytać tą RECENZJE (elo Tazz!) która praktycznie idealnie odwzorowuje moje odczucia na temat tego krążka.
I to koniec z rokiem 2014. Przypominam iż jest to ranking SUBIEKTYWNY.
Przesłuchując pobieżnie utwory z tego roku już mogę śmiało powiedzieć że jest to rok lepszy niż poprzedni. Podsumowanie również się pojawi, tym razem wcześniej, pewnie na przełomie stycznia i lutego, ale w jakiej formie tego jeszcze nie wiem.
cześć, zarzuć swoim mailem na
OdpowiedzUsuńoficjalnymail1@gmail.com
piateczka!